Home staging – o co tyle szumu?
„Ale co to właściwie jest ten cały home staging?” – jeśli właśnie to pytanie przyszło Ci do głowy, jesteś w dobrym miejscu. Rozsiądź się wygodnie i daj się oprowadzić po świecie, w którym wnętrza sprzedają się same… no prawie.
Czym jest home staging?
Najprościej? Home staging to profesjonalne przygotowanie nieruchomości do sprzedaży lub wynajmu.
Trochę jak stylizacja przed randką w ciemno – tylko zamiast Ciebie, my „szykujemy” Twoje mieszkanie lub dom na spotkanie z potencjalnym kupcem czy najemcą.
Tyle że to nie jest tylko przestawienie wazonu i poduszki. To pełnoprawne narzędzie marketingu sprzedażowego, które działa na zmysły, emocje i wyobraźnię kupującego. Możesz to nazwać marketingiem sensorycznym nieruchomości – bo dobrze zaprojektowany home staging to coś, co nie tylko się widzi, ale czuje.
Dlaczego to działa?
Bo ludzie nie kupują metrów kwadratowych – kupują styl życia, emocje, wrażenie.
Kupują wizję siebie w tym wnętrzu. A wiesz, co zabija wizje?
– magnesy z Twoich podróży, klamka, która nie domyka drzwi, zasłonki rodem z PRL – no nie każdy chce sentymentalnego powrotu do przeszłości. Home staging pomoże mu pobudzić wyobraźnię o swojej przyszłości.
Dzięki home stagingowi wnętrze:
- wydaje się większe, jaśniejsze i bardziej funkcjonalne,
- lepiej wygląda na zdjęciach i filmach, czyli tam, gdzie zaczyna się dziś każda sprzedaż,
- zostaje zapamiętane w morzu innych ogłoszeń,
- trafia w gusta Twojego klienta docelowego
- jest tak przygotowane, że nie ma co negocjować,
- jest gotowe do wprowadzenia się, a taki produkt jest bardziej atrakcyjny dla kupującego.
To jakby dać mieszkaniu szansę na casting do „Top Model” rynku nieruchomości. I niech zgadnę – chcesz, żeby wygrało, prawda?


A teraz konkrety, czyli liczby, które robią wrażenie
Nie tylko my, home stagerzy, widzimy efekty. Mówią o nich badania rynku nieruchomości:
- 90% osób kupujących dom czy mieszkanie podejmuje decyzję już na etapie oglądania ogłoszenia online. A zdjęcia po home stagingu przyciągają o 80% więcej kliknięć.
- home staging przyspiesza sprzedaż – średnio nieruchomość sprzedaje się 2-4 razy szybciej niż bez przygotowania.
- dobrze wykonany home staging może podnieść wartość oferty o 10-15% – i to bez robienia generalnego remontu.
Nieźle jak na coś, co często kosztuje mniej niż jedno zejście z ceny po miesiącu bez telefonów od kupców, prawda?
Ale czy to się opłaca?
Z ręką na sercu: tak.
Home staging to inwestycja, a nie koszt.
To nie fanaberia, tylko sposób na to, by zyskać – czas, pieniądze i święty spokój.
Nie musisz mieć willi z basenem, żeby skorzystać z home stagingu. Pracuję z kawalerkami, blokami z wielkiej płyty, domami z lat 90., lokalami po babci i inwestycyjnymi flipami. I za każdym razem znajduję sposób, by spiąć budżet, wydobyć potencjał i zrobić z mieszkania ofertę, której nie da się przeoczyć.
A jeśli się boisz…
To zupełnie normalne.
Często słyszę:
„Ale czy ktoś mi będzie grzebał po szafkach?”
„Czy trzeba wyrzucać wszystko z mieszkania?”
„Czy to nie za drogie?”
„A po co to komu – przecież ktoś sobie zrobi po swojemu…”
I ja to rozumiem. Tylko że dziś rynek nie czeka.
Konkurencja nie śpi. A klient? Wybiera oczami.
Home staging nie niszczy Twojej prywatności – wręcz przeciwnie, profesjonalnie ją wygasza, by kupujący mógł zobaczyć siebie, nie Ciebie.
Nie trzeba robić rewolucji – często wystarczą małe zmiany, przemyślana kolorystyka, dobre światło i kilka trików, które robią wielką różnicę.
Na koniec – podsumowanie dla zabieganych:
Home staging to:
- narzędzie sprzedaży, nie dekorowania,
- sposób na zysk, nie koszt,
- inwestycja w lepsze pierwsze wrażenie,
- Twój sprzymierzeniec na rynku pełnym ofert.
